Archiwum 10 czerwca 2004


cze 10 2004 to co w życiu najważniejsze ...
Komentarze: 0

!NOTKA!

"Był sobie pewnego razu chłopiec o złym charakterze. Jego ojciec dał mu woreczek gwoździ i kazał wbijać po jednym w płot okalający ogród za każdym razem, kiedy straci cierpliwość i pokłóci się z kimś. Pierwszego dnia chłopiec wbił w płot 37 gwoździ. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień: odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe. Wreszcie nadszedł dzień, w którym chłopiec nie wbił w płot żadnego gwoździa. Poszedł więc do ojca i powiedział mu, że tego dnia nie wbił żadnego gwoździa. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwoźdź każdego dnia, kiedy nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim. Mijały dni i w końcu chłopiec mógł powiedzieć ojcu, ze wyciągnął z płotu wszystkie gwoździe. Ojciec zaprowadził chłopca do płotu i powiedział: - Synu, zachowałeś się dobrze, ale spójrz, ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz i mówisz mu coś brzydkiego zostawiasz w nim ranę taką, jak tę. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyciągnąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie. Rana słowna boli tak samo, jak fizyczna. Przyjaciele są rzadkimi klejnotami, dodają ci otuchy. Są gotowi Cię wysłuchać, kiedy tego potrzebujesz, wspierają Cię i otwierają przed tobą swoje serca. Jesteś moim przyjacielem, kolegą, to dla mnie zaszczyt, jeśli możesz wybacz mi dziury, które zostawiłam w Twoim płocie..."

kjokodylek : :
cze 10 2004 środa
Komentarze: 0
!NOTKA!

Kolejny z ciezkich dni ... zaczety maturka z biolcy ... cos tam napisalam ale nie wiem jaki bedzie tego efekt...najwazniejsze ze to juz za nami .... po szkole wrocilam do domciu i chwilke potem pojechalam z Dziubdzia po Jej dowodzik =) hih ale Dziubdzi dobrze ... moj do odebrania 17 ... fajne osoby mieszkaja w tej Hucie, jakies uprzejme ...;) wrocilysmy do domku na moment po czym znowu wybylysmy,szlysmy na petle na tramwaj gdy zauwazylam Go ... odwrocil sie ale stwierdzilam ze musze z Nim pogadac ... nie chcialam zeby widzial ze jestem zalamana .. wiec podeszlam na lajcie i mowie czesc ... pogadalam chwilke, wszystko mi wyjasnil, a ja sie ciagle usmiechalam ... lecz to nie byl szczery usmiech, o malo nie wybuchnelam placzem, taka mialam ochote wtulic sie w Jego ramiona lecz wiedzialam ze nie moge tego zrobic..tego zrobic .. powiedzialam ze sie spoesze, powiedzialam czesc i usmiechnelam na koniec =,( .......... i potem jak zamierzalysmy pojechalysmy nad Wisle, wczesniej do Jubilata po drobne co nieco ..siadlysmy nad Wiselka na laweczce, wypilysmy trunki ....potem podjechalysmy pod Bagatele i szybkim krokiem wbilysmy do McDonalda bo tak nam sie chcialo siku ..hehe... potem zjadlysmy cos i wrocilysmy na osiedle .... i znow Go spotkalam :/ stwierdzilsmy ze jeszcze wczesna godzina wbilysmy wiec do nowo otwartej knajpy na osiedlu ... ja juz nie moglam pic ale siedzialysmy powoli saczac kolejne pifko ... gdy juz nie moglysmy tam wysiedziec wrocilysmy do domku ...i zaczela sie zwala ... wielka zwala ... lecz nie ma jak kochana mama, która zawsze przytuli ...

kjokodylek : :